Neuroshima - Szwadron kawalerii NY

Posted by Konrad | Posted in , , | Posted on 18:33


Szwadrony kawalerii Nowego Yorku

Niebieskie koszule, jak kiedyś na nich wołano, zmienił się nieco od czasu wojny secesyjnej. Kiedyś byli synonimem pomocy w ciężkich czasach. To oni byli najbardziej mobilną formacją wojskową gotową walczyć na froncie, nacierać na linie przeciwnika oraz rozbijać bandy maruderów. Jeżeli miałeś okazję obejrzeć jakiś western w Vegas albo w jakimś przydrożnej knajpie to najpewniej masz ich za żołnierzy z jajami z żelaza oraz prawdziwych gentlemanów.

Filmową fikcję zostaw lepiej przy wyjściu z knajpy. Dzisiaj ich funkcja jest zupełnie inna. Gdy zapytasz kogoś z granicy z kim kojarzy im się kawalerzysta to usłyszysz, że z harcownikiem, gangerem albo po prostu z mordercą. I będą mieli rację. Pobór podatków wojennych, “przekonywanie” nowych osad do przyłączenie się do NY, pacyfikacja niechętnych lub niechcianych. Czasem zdarza się, że jakiś szwadron zawędruje na Front, ale są to rzadkie przypadki. Ich działką jest pilnowanie porządku wewnątrz państwa nowoyorskiego.

Typowy oddział liczy około setki kawalerzystów. Przeszkoleni w walce konnej i zastraszaniu oraz wyposażeni w szable, pancerze oraz trochę broni palnej stanowią tanią, względnie skuteczną siłę uderzeniową na mutantów oraz niezbyt rozwinięte osady. Jedynie, gdy mają pozbyć się gangu albo przekonać do sprawy większe miasto dostają sprzęt taki jak M-60 albo stary granatnik.

Najważniejsze jest jednak to, że każdy ze szwadronów musi sam zapewnić sobie żywność, leki i inne niezbędne do przeżycia rzeczy. Z punktu widzenia logistyki wojskowej to najlepsze rozwiązanie. Każdy kto posiada kawaleryjską szable ma prawo żądać niezbędnych mu przedmiotów. Większość nadużywa tego przywileju rabując co tylko zechcą. Co prawda teoretycznie dotyczy to tylko wrogo nastawionych osad, jednak w praktyce jedynym co może ochronić przed napadami szwadronu jest garnizon żołnierzy NY. Innymi słowy stanie się kolejnym miastem Nowych Stanów Zjednoczonych. Nawet wtedy trzeba sprzedawać towary po zaniżonych cenach członkom armii NY, czyli oddawać niemalże za darmo, ewentualnie dostawać świstek papieru na którym pisze, że należy zgłosić się do kwatery U.S. Army w Nowym Yorku, aby odebrać rekompensatę.

Mimo, że niebieskie koszule zamieniona na szaro-zielone mundury, wielu dalej nazywa ich tak. Najczęściej spluwając jednocześnie na ziemie. Nic dziwnego, perspektywa rabunku i szybkiego wzbogacenia się ściąga do szwadronów największych skurwysynów umiejących jeździć konno. Całe gangi przyłączają się do armii tylko po to, aby móc w majestacie prawa kontynuować swoją działalność.

Wśród oficerów służba w kawalerii jest uważana za formę kary za nadmierne znęcanie się nad żołnierzami. W zasadzie tylko skurwiel większy od podkomendnych nie zmieni się w marionetkę podpisującą kolejne rozkazy. Fikcyjne raporty, kradzieże broni i żywności z wojskowych magazynów, a nawet napadanie na garnizony. Wszystko to normalka, bo młodzi dowódcy dają się namówić na małe przekręty w imię większego dobra.

Jak na razie nikt z wyżej postawionych urzędników o niczym nie wie, ale coraz liczniejsze raporty z garnizonów o grupach maruderów napadających na osady zmuszą kogoś do działania. A pewnie do tego zadania wyznaczy się szwadron kawalerii. Oni już znajdą winnych.

Comments (0)