Neuroshima - Lake Festival

Posted by Konrad | Posted in , | Posted on 16:07


Lake Festival

Znowu ci opowiedzieć o jakimś ciekawym miejscu? Cena ta sama co zawsze. Ja tobie coś opowiem, a ty pilnuj, aby mój kubek był pełen. Tylko nie tego taniego bimbru. Uwierz mi na słowo, po wczorajszej popijawie szczochy mi się świeciły.

No właśnie, odnośnie zabawy przypomniało mi się miejsce w którym byłem już parę razy. Jest to jedno z tych radosnych miejsc, gdzie zabawa trwa do końca świata i nawet dłużej. Biorąc pod uwagę, że świat pierdolnął jakiś czas temu to kolesie idą na historyczny rekord.

Bobby, bo tak nazywa się zarządca tego radosnego miejsca, znalazł dawno temu stare wesołe miasteczko albo cyrk albo festyn, który akurat się odbywał, gdy wszystko jebnęło. Teraz trudno powiedzieć czym to było na początku. Jedno wiem na pewno – czym to miejsce nie jest. Nie jest miejscem dla ponuraków. Ani tym bardziej dla abstynentów.

Ludzie ze wszystkich stron Zasranych Stanów przyjeżdżają się tutaj zabawić się w spokoju z dala od mafii Vegas, czujnych oczu NYPD czy wariatów z Deitroit. Bobby wyznaję zasadę, że wszyscy są równi wobec alkoholu, jarania i ćpania, więc tak długo jak nie krzywdzisz innych możesz robić co tylko ci się podoba. No i o ile zapłacisz za karnet.

Pytasz co to jest karnet? To taki kawałek papieru, który pokazuje ile ci zostało miejscowej waluty. Za każdą atrakcję, panienkę czy inną używkę kupioną od jednego z lokalnych sprzedawców zostaje ci oderwany jeden albo więcej kuponów. Standardowo masz ich dziesięć na karnecie, ale wszystko zależy od tego co dasz na wejściu oraz jak umiesz się targować. Fajki, alkohol i broń są tutaj warte ledwie jedną czwartą ceny bo albo pierwszych dwóch jest pod dostatkiem, a broń tutaj nikogo nie interesuje.

Dla cwanych graczy chcących fałszować karnety wyglądają one następująco – kawałek papieru z napisanym ręcznie na górze Lake Festival, a na dole jest pocięty w dziesięć „kuponów”. Dla MG, aby gracze przypadkiem nie przesadzali, jest informacja, że każdy jest podpisany z tyłu przez wydającego oraz pisze ile jest wart. Do tego jest rejestr wydawanych karnetów. Oczywiście nie był to pomysł Bobbiego, który najchętniej oddałby to wszystko za darmo w imię dobrej zabawy, lecz handlarzy oraz panienek pilnujących swoich interesów.

Główne atrakcje, oprócz oddawania się najróżniejszym sodomią, jest wielkie diabelskie koło z którego rozciąga się widok na całą okolicę. Na samym szczycie znajduję się bocianie gniazdo zajmowane przez strażnika z krótkofalówką i karabinem z lunetą. To też pomysł miejscowych handlarzy. Tak samo jak wymuszenie pozostawienia wszelkiej broni palnej oraz niebezpiecznych rzeczy w depozycie. Co prawda nie przeszukuje się wchodzących dokładnie (chyba, że są ładnymi pannami), więc wniesienie jakiegoś ukrytego noża lub niewielkiego pistoletu nie powinno być problemem.

Do czego może się ono przydać graczom? No w sumie do niczego, jeżeli nie planujesz jakieś wielkiej rozróby albo pościgu z wykorzystaniem atrakcji. A pomysł na jeden taki podrzucę ci na sam koniec. Do tego jest to miejsce gdzie najłatwiej uniknąć podsłuchania podczas załatwiania ciemnych interesów.

Kolejną atrakcją jest Dom Strachu Molocha. W sumie to normalny dom strachu z jedną różnicą – zgodnie z nazwą zamiast klasycznych straszydeł są maszynki z Północy. Jego właściciel jest emerytowany Łowca Maszyn Steven Jobs. Chętnie kupi wszelkie nieznane maszynki z których potem zrobi straszaki.
Lake Festival jest również jedyny miejsce w promieniu wielu kilometrów, gdzie znajdziesz prawdziwy klub. Taki z DJ-em, pół gołymi panienkami tańczącymi w klatkach albo na rurach, barem zaopatrzonym w najróżniejsze alkohole, muzyką sprzed Pierdolnięcia, dymem, neonami i tonami najróżniejszych dragów. Prawie jak w Vegas. Na tyłach zaś są pokoje VIP-owskie ze stołami do pokera i załatwiania naprawdę dużych transakcji. Wszystko znajduję się w starym hangarze nad samym jeziorem. Za dnia może nie prezentuję się najlepiej, ale nocą takie szczegóły jak odpadająca farba czy wystające stare kable nie mają znaczenie. Trzeba tylko uważać w czasie zabawy, gdyż już niejeden po pijaku wpadł do wody i się utopił. Zazwyczaj nawet nikt mu nie musiał w tym pomagać. Interes prowadzi Bill, będący również nieformalnym szefem wszystkich handlarzy i alfonsów. Chyba nie muszę ci tłumaczyć, że choćby z tego powodu nie warto z nim zadzierać. W takimi miejscu jak Lake Festival nie znajdziesz się na szczycie przez przypadek. Za często zdarzają się tu niebezpieczne wypadki po pijaku.

Dwóch mechaników Frank i Jeff opiekuję się przystanią żeglarską. Stoją w niej zawsze przynajmniej dwa jachty gotowe do pływania. Najczęściej służą do transportu, gdyż oszczędza się w ten sposób benzynę. Dzięki rzekom i kanałom sprzed bomb można w miarę sprawnie poruszać się po całej okolicy. Do tego w szopie obok Lake Festival znajduje się opancerzona motorówka z karabinem maszynowym do walki z każdym kto będzie na tyle głupi, aby próbować sprawiać problemy.

Co mogę gracze porobić w tej niezwykle rozrywkowej mieścinie? Oprócz chlania, puszczania się, narkotyzowania się i jeszcze raz chlania można tutaj dopaść ciekawe i zazwyczaj nietrudne prace. Pierwszą jest pilnowanie pewnego dzieciaka lat koło sześciu, przynajmniej on tak twierdzi. Jego ojciec postanowił znaleźć mu opiekunki na czas jak sam będzie rozbijał się po okolicznych barach. Niby nic trudnego tylko dzieciak przy pierwszej okazji zwieje. Chyba, że przewidujący gracze go po prostu zwiążą. Czeka więc graczy naprawdę ciekawy pościg za małym który jest w stanie wcisnąć się prawie wszędzie. Diabelski koło będzie bardzo ciekawym miejscem, bo mały wspina się niczym małpa i w dodatku jest za młody, aby się bać. W przeciwieństwie do bohaterów, którzy pewnie nigdy nie zainwestowali w wspinaczkę.

Inną „atrakcją” może być nagłe ożywienie maszyn z Domu Strachu. Prawda jest jednak taka, że nie jest ono wcale nagłe, lecz cały czas działały, a te uszkodzone zostały naprawione przez Jobsa. Dlaczego? No cóż nasz łowca nie był wcale tak dobry, aby przejść na emeryturę. Moloch go dopadł i zamontował chip w głowie. Mózg Steva pełni funkcję komputera-matki. Jego śmierć lub spalenie chipa sprawi, że maszyny zgłupieją i będzie można się ich łatwiej pozbyć. Pomocne może się okazać EMP właściciela Domu Strachów ukryte w posiadłości.

W klubie zaś można postać na bramce, pograć w pokera czy po prostu się pobawić. Najważniejszym jest jednak to, aby uważać jak się wychodzi. Gang młodych wilków chcących zarobić poluje na naiwnych. Oszukują grając w pokera, a nawet jak przegrają to potem odzyskują swoje pieniądze pięściami. W końcu jeszcze jeden nieumiejący pływać po pijaku wpadł do wody. Brak jakiegokolwiek szeryfa czy innych stróżów prawa sprawia, że ludzie zwracają się o pomoc do odpowiednio wyglądających ludzi. Podejrzewam, że twoi gracze wyglądają na takich. Jedynym problem z rozprawieniem się siłowym ze szczeniakami jest fakt, że udało im się przemycić na teren Lake Festival dwie strzelby, które mają ukryte w swojej melinie.

Przystań jest zazwyczaj najspokojniejszym miejscem. Mechanicy i spece znajdą tutaj zatrudnienie pzy naprawach jachtów, siłacze mogą rozładowywać zaopatrzenie, a cała reszta kapać się w względnie czystej wodzie jeziora. Przynajmniej do czasu, aż nie pojawi się ten cholerny mutant siedzący w jeziorze i porywający ludzi. Nie wspomniałem o nim? Nie wiem czym był wcześniej, ale teraz przypomina świeżo wyciągniętego z wody trupa. Dodatkowo posiada więcej stawów niż normalnym człowiek, może wyginać się pod praktycznie niemożliwymi kątami. No i nigdy nie atakuje inaczej niż z zaskoczenia. Do tego równie dobrze oddycha pod wodą, jak i na powierzchni.

Tak więc wpadaj czym prędzej na Lake Festival i baw się dobrze! Tylko pamiętaj, że broń zostawiasz w depozycie, a po najtańszym bimbrze masz najgorszego kaca.

Comments (2)

Naprawdę fajne miejsce. Klimat Jeziora, prywatny Gollum w wodzie. maszynki, gangi i móstwo atrakcji. Miejscówka z jajami, i można by rzec, uniwersalna. Jesli nadejdzie dzień, że moi gracze zawędrują w tereny podmokłe, chętnie skorzystam z tego pomysłu. Świetna robota

Klimat jeziora łatwo oddac, gdy od prawie miesiąca siedzi się nad jednym:) Jeszcze trochę i lokalizację do NS-ki staną się moim znakiem firmowym ;)